wtorek, 31 stycznia 2012

Wygraj Walentynkę!

Już luty nam depcze po piętach, a co za tym idzie – Walentynki! Z tej okazji ogłaszam małe rozdanie:) Do zgarnięcia jedna z mojej kolekcji ręcznie robionych kartek Walentynkowych.

1) Let Me Call You Sweetheart (108x82 mm) sugerowany kolor koperty: lawendowy

2) Be Mine Valentine (145x108 mm) sugerowany kolor koperty: żółty

3) I ♥ U (108x104 mm) sugerowany kolor koperty: lawendowy

4) Love You Forever (145x108 mm) sugerowany kolor koperty: lawendowy

5) You Make My Heartsing (145x108 mm)  sugerowany kolor koperty: lawendowy 




Nie musisz martwić się o kopertę - do wyboru masz trzy kolory.

Weź udział w losowaniu, to takie proste!:) Wystarczy:

  • zostać publicznym obserwatorem bloga
  • w komentarzu pod tym postem wpisać 3 informacje: nick pod jakim obserwujesz; adres e-mail; numer kartki, którą chcesz wygrać  
  • jeśli zechcesz umieścić informację o tym rozdaniu na swoim blogu, będzie mi bardzo miło

Wygrać mogą aż trzy osoby!

Zaskocz swoją ukochaną osobę! Wyobraź sobie jej minę, kiedy dostaje kartkę nadaną z Wielkiej Brytanii. Dokładnie tak, wygrywając kartkę możesz wybrać opcję „wyślij bezpośrednio do adresata”. Nie martw się o życzenia – będziesz mieć możliwość ułożyć je osobiście (wystarczy, że prześlesz je w mailu).

Konkurs trwa do 06.02. 12 do godziny 12.00 (czasu polskiego), tak więc zostało niewiele czasu!  W tym samym dniu ogłoszę również wyniki i skontaktuję się z osobami, które wygrały. Bądźcie czujne! Na maila zwrotnego czekam 24 godziny, po czym losowanie zostanie powtórzone.

Czekam na liczne zgłoszenia;)

Enjoy!

P.S. Jeśli macie pytania, piszcie ivona.n89@gmail.com
 

sobota, 28 stycznia 2012

Kobieta potrafi!

Wstawiam tego posta właśnie w sobotę z myślą, że z kubkiem ciepłej kawy/herbaty znajdziecie chwilę aby przeczytać go do końca;)


Jaki jest wasz stosunek do oszczędzania? Co was wtedy motywuje i jaki widzicie w tym cel?

Jestem kobietą. Może i nie oznacza to, że z tego tytułu nie jestem zdolna do oszczędzania, ale ośmielę się twierdzić, że my kobiety, potrzebujemy znacznie więcej produktów do codziennego życia niż mężczyźni. Mam na myśli tutaj tak banalne i podstawowe rzeczy jak tampony, podpaski, wkładki higieniczne, waciki, pilniczek do paznokci, suszarka do włosów itp. itd. Czyli rzeczy, które poprostu z przyczyn fizycznych są nam niezbędne.;) Faktem jest również, że jesteśmy bardziej chłonne w kwestii zakupów. A to nowa szminka (co z tego, że podobną już mamy), czy buty na jedną okazję. Zawsze coś jest potrzebne z tych rzeczy, bez których jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. I ja właśnie o tym.


Raczej nie mam w zwyczaju kupować 10 szminek w różnych odcieniach czerwieni czy 5 szamponów na raz. Moim problemem jest to, że idąc do sklepu w określonym celu, często wychodzę z przedmiotami, których nie planowałam kupić. A bo promocja, a bo tego jeszcze nie mam. I tak od jednych zakupów do drugich, a kasa ucieka niewiadomo gdzie. No i nadszedł tego kres, kiedy po pewnym okresie M. zauważył, że moja kupka "odłożonych" pieniędzy jest znacznie szczuplejsza niż jego (przy tym samym wynagrodzeniu). Po krótkiej wymianie zdań, podczas której M. skutecznie mnie sprowokował, weszliśmy w zakład. Przez najbliższe 10 tygodni miałam zaoszczędzić daną kwotę, która w procentach wynosiła 60% sumy, którą mogłam wydać. Bez chwili zastanowienia w to weszłam. Bo co, że niby nie potrafię? A już ja Ci pokażę!:)


Dopiero po chwili, gdy emocje opadły i sprawa była zamknięta uświadomiłam sobie, że w najbliższych 10 tygodniach czekają nas: urodziny dwóch osób, święta i sylwester. I dodatkowo opłacenie kursu językowego. Trzeba to było rozplanować... 



W punktach, krok po kroku, pokażę wam jak poradziłam sobie z tym wyzwaniem.

  1. Wyznaczyłam cel. Mój cel już znacie;) Wiadomo, że gdy robimy coś bezcelowo, to w końcu dochodzimy do wniosku, że cała sprawa nie jest nam w ogóle potrzebna i nie ma co się bawić i ograniczać. Ważne jest również uświadomienie sobie, że oszczędzanie wcale nie jest ograniczeniem, a wręcz przeciwnie daje nam więcej możliwości. Przede wszystkim walczymy z nadmiernym i bezsensownym wydawaniem pieniędzy na przedmioty, które nie przydadzą nam się po dwóch użyciach i których może byśmy wcale nie chciały, gdybyśmy zastanowiły się nad ich zakupem po raz trzeci. Poza tym każda zaoszczędzona kwota jest dla nas małym sukcesem. Ćwiczymy swoją silną wolę oraz zmieniamy nawyki konsumpcyjne. A dodatkowo zbliżamy się wielkimi krokami do celu:D
  2. Rozłożyłam swoje wydatki. Prosta sprawa, wymaga jedynie chwilowego zastanowienia. Pieniądze, które (po odliczeniu wszystkich kosztów jakich dostarcza nam życie czyli rachunki, jedzenie itd.) możemy przeznaczyć na nasze wydatki czy przyjemności zamieniamy na procenty. Przykładowo weźmy 100 zł (100%) na tydzień, czyli prosty rachuneczek- odkładam każdego tygodnia 60% - 60 zł. Możecie się teraz zastanawiać dlaczego rozłożyłam ten proces na tygodnie, a nie na miesiące. Otóż wynagrodzenie dostaję co tydzień, więc jest mi tak łatwiej. A poza tym łatwiej nam sobie uzmysłowić co będzie potrzebne w najbliższym dniach niż miesiąc do przodu.
  3. Lista zakupów. Myśląc w perspektywie tygodnia łatwiej jest nam wyobrazić sobie czy też sprawdzić co będzie nam tak NAPRAWDĘ potrzebne w najbliższych dniach. Robiąc listę zakupów ustalamy sobie listę priorytetów, wiadomo każdy ma swoje. Wybieramy dzień kiedy chcemy zrealizować zakupy i ze starannie przygotowaną listą wybieramy się do sklepu. Dzięki temu spędzamy na zakupach mniej czasu, a ten zaoszczędzony przeznaczamy na relaks. Rozumiem, że dla niektórych zakupy to relaks, ale jak wiadomo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i ja teraz z tego właśnie miejsca.
    Ciężko jest nie patrzeć na inne produkty czy rzeczy, które nie znalazły się na naszej liście, doskonale o tym wiem. Jednak zawsze możemy zastanowić się nad ich zakupem w domowym zaciszu i dojść do wniosku czy NAPRAWDĘ musimy to mieć. Naprawdę działa;)
  4. Perspektywa. Mimo tego, że rozplanowałam wszystko dzieląc czas na tygodnie, to i tak po głowie tłukły się myśli dotyczące wydatków związanych z imprezami czy świętami, o których wspomniałam na początku. Ważna rzecz - jeśli wiem, że w najbliższym miesiącu czy dwóch szykują się większe wydatki, to nie zostawiam tego na ostatnią chwilę z myślą „a jakoś to będzie, coś tak kupię i po problemie”. A właśnie, że figa. Bo na szybko kupujemy rzeczy , które wpadną nam w oko czy w rękę i wtedy mówimy „no trudno, muszę to kupić, bo co teraz mam zrobić”. A przecież planując wcześniej możemy poszukać prezentu w różnych miejscach, porównać ceny i wtedy na spokojnie się zastanowić zamiast przepłacać. Oczywiście są takie sytuacje, kiedy wyskakuje nam coś spontanicznie i wtedy pojawiają się dylematy. Taka sytuacja pojawiła się u mnie w sylwestra, kiedy to pozwoliłam sobie na sukienkę. Przez kolejny tydzień starałam się nie wydawać pieniędzy w ogóle, aby zwróciła się suma sukienki. Uwierzcie, że nie ucierpiałam na tym w ogóle (mniejsze ilości czekolady wbrew pozorom nie wpłynęły na mnie negatywnie;)), a w Sylwestra wyglądałam tak jak chciałam;)
  5. Notowanie. Zatrzymywanie rachunków. Zrobiłam krótką listę, gdzie mogłam przy każdym zaoszczędzonym tygodniu wstawić ptaszka, oznajmiającego „tak! Udało się!”. Zatrzymywanie rachunków (przynajmniej na tydzień, choć lepiej zatrzymać je na miesiąc) pomogło mi nie zadawać sobie pytania „Cholera, gdzie są moje pieniądze? Przecież nie kupiłam zbyt wiele ostatnio”. Baardzo ważne w mojej sytuacji okazałay się rachunki za pojedyncze produkty, o których po 5 minutach zapominałam. A tutaj wszystko czarno na białym.

Jeszcze 2 miesiące temu moja skarbonka (gdybym ją miała) wyglądałaby zapewne tak:



Ustalając plan działania nie kierowałam się żadnymi poradnikami ani innymi pomocami. Wiem, że na mnie ten plan zadziałał skutecznie i co lepsze, po tych 10 tygodniach chcę więcej! Podniosłam poprzeczkę i mam nadzieję, że i tym razem odniosę sukces;) Co prawda nie muszę już nic udowadniać ani sobie, ani M. więc cel też jest inny, jeszcze bardziej motywujący;)



 Jakie są wasze sposoby na oszczędzanie? I co powiecie o moich?:)



Spokojnego weekendu, regenerujcie siły na nadchodzący tydzień, a ja uciekam do kina;)

    poniedziałek, 23 stycznia 2012

    Walentynki? Znowu?

    Wieeeelkiiiimi krokami zbliżają się Walentynki. Jeszcze chwila i dopadnie nas wszechogarniający szał czerwonych serduszek i róż. Jeszcze w gimnazjum to świątko wzbudzało we mnie entuzjazm i radosne oczekiwanie, jednak z biegiem lat coraz bradziej zaczęło drażnić. I nie chodzi tutaj o przesłanie, które jest zdecydowanie bardzo w porządku, ale właśnie o ten szum i parcie. No powiedzcie czy nie robi się słabo od tego nadmiaru słodyczy i "miłości"? Bleh..

    Każdy jednak lubi choć w małym stopniu być rozpieszczanym przez swojego czy też przyszłego partnera/partnerkę i to nie tylko jeden dzień w roku :) Kartki od "Wielbicieli" wywołują czasem nie małe emocje. Trzymając się tej teorii jestem w trakcie tworzenia mojej małej kolekcji kartek, które mogą przyśpieszyć bicie serca nie tylko w Walentynki:)

    Oczywiście kartki można nabyć, a więcej informacji udzielam w wiadomościach prywatnych;)

     1) Let Me Call You Sweetheart

    2) Be Mine Valentine 

     3) I ♥ U 

     4) Love You Forever

    5) You Make My Heartsing


    Jak zwykle czekam na wasze komentarze;) Co myślicie, o tych kartkach? Jaki jest wasz stosunek do Walentynek i czy same wysyłacie kartki? A może chciałybyście dostać którąś z nich?;)










    środa, 11 stycznia 2012

    Słodkie życzenia

    Dzis powstało coś z czego jestem bardzo dumna..
    Kartka urodzinowa pierwszy raz wykonana takim sposobem.

    Niepozornie z zewnątrz, a  w środku...

    Stojąca muffinka;;)Niestety zdjęcia są jakie są. Następnym razem zrobię dokładniejsze. Bo będzie następny raz;)

    Co myślicie?

    piątek, 6 stycznia 2012

    Coffee Time

    Bardzo dziękuję za tak miłe komentarze pod ostatnim wpisem;)

    Buszując po sklepach jeszcze przed świętami wpadł mi w oko kubek Starbucks z wkładką w postaci 70g kawy. Cena jednak jakoś nie dawała mi spokoju i odrzuciłam pomysł zakupu. Myślałam, że kubki te zostaną wyprzedane podczas świąt. Ale nie, czekał na mnie i to o połowę tańszy!


    Jeszcze świętami powiało, wiem;)

    Słonecznego!

    poniedziałek, 2 stycznia 2012

    Posylwestrowo

    Miało być spokojnie, tylko we dwoje na plaży.. Ale wyszło inaczej, całkiem w sumie spontanicznie i wylądowaliśmy na imprezie;) Bawiliśmy się świetnie, a nawet nie spodziewaliśmy się takiego zwrotu akcji.  W Sylwestra wybrałam się jeszcze do New Look'a, żeby zobaczyć jakie są przeceny. Gdzieś tam tliła mi się w głowie nadzieja, że znajdę sukienkę, ale przy każdej takiej myśli doprowadzałam się do porządku i wybijałam ten pomysł z głowy, co by się nie rozczarować. Stoję przy wieszakach, przekopuję i... mam! Koronkowa sukienka, bez cenówki. Chwila zastanowienia...hmm czy ja wejdę w rozmiar 6? Ostatnia sztuka. No nic trzeba spróbować. W drodze do przymierzalni zauważyłam, że zamek jest zepsuty, ale nie mogłam się poddać i po ocenie sytuacji stwierdziłam, że można go jeszcze uratować. Sukienka okazała się pasować idealnie. Sruu do kasy, po drodze jeszcze chwyciłam kolczyki, które w domu okazały się być dość ciężkie. Krótka rozmowa o zamku i dodatkowe 10% zniżki. Wszystko ładnie, pieknie;) Tylko butów brak. A marzą mi się cieliste/beżowe szpilki.. Niestety nie tym razem- plan oszczędnościowy nie pozwala na takie porywy;) Załozyłam moje brązowe botki, może i nie pasowały zbytnio, ale cóż zrobić.

    W domu naprawiłam zamek, przyszyłam poluzowaną haftkę i gotowe. 

    Sukienka i kolczyki - New Look