piątek, 30 marca 2012

Co zaGOSHciło na moich ustach?

Zwariowałam. Dałam się totalnie opętać /pomarańczowym/koralowym/czerwonym kolorom na ustach. Jakoś wcześniej ten kolor nie wchodził w grę w moich makijażach, ale jak wiadomo człowiek się zmienia, a razem z nim jego gusta. Pokazałam już kiedyś błyszczyk w kolorze marchewki, o którym jeszcze wspomnę, a tym razem, całkiem oczywiście przez przypadek, w moje łapy wpadł Jumbo Lip Gloss Pencil w kolorze 02 Flamenco Coral, firmy GOSH. Mówiąc przypadek mam na myśli bardzo fajną przecenę w Superdrugu- w rezultacie wydałam na ten ołówek £3. Troche się bałam, że będzie wysuszał czy cuś, ale jest w miare. Trzyma się 2 godziny bez jedzenia i picia. Niestety schodzi nierównomiernie zostawiając nam obrysowane usta. Nakłada się bardzo wygodnie. Nie jest wydajny, to co widać na zdjęciu to efekt po 3 aplikacjach.
Ma kremową konsystencję, dobrze kryje, nie podkreśla suchych skórek - lubię. Jeszcze bardziej, kiedy dołożyć do tego kolor.

A teraz idę dopakowywać walizkę, w niedziele do domu;) Powiedzcie mi tylko dlaczego znowu ma sypać śnieg? Także czeka mnie podróż w czasie wręcz - z gorącej wiosny do chłodnej zimy.

środa, 28 marca 2012

Dzień z życia Au Pair


Tak się zdarza, że oprócz codziennych atrakcji, których dostarczają nam dzieci zdarzają się również i takie, które są warte opisania. Właśnie w ostatnią niedzielę spędziliśmy z naszą "rodzinką" przemiły wieczór na koncercie fletowym w Cadogan Hall w Londynie.  
W ogóle sytuacja jest bardzo ciekawa, bo trafiliśmy akurat na rodzinę bardzo muzykalną, co mnie cieszy. Sama, jak już kiedyś wspominałam, ukończyłam szkołę muzyczną i gram na flecie. Co więcej, brat naszej host mamy jest sławnym flecistą. Z jego twórczością zapoznałam się jednak po przyjeździe do UK, wcześniej o nim nie słyszałam, ale to wynika również z faktu, że już od dłuższego czasu nie interesowałam się tematyką i "światkiem" muzyków tej kategorii (co za błąd). Chłopaczek, którego mam pod opieką w tym roku rozpoczął grę na flecie, co i mnie zmusiło do rozpoczęcią ćwiczeń. Cieszę się, bo bardzo zaniedbałam mój flet przez lata, a teraz i czas i okoliczności sprzyjają żeby rozwijać swoje nabyte już umiejętności.
Do sedna. Koncert był cudowny. Prezentowane tam techniki gry na flecie nie mieszczą mi się trochę w głowie, ale mam wielką motywację żeby to ogranąć i dojść do takiego poziomu. Co więcej udało mi się poznać osobiście wujka naszych chłopaczków, Iana Clarke'a. Same zobaczcie:
Może nie każdego interesuje taka muzyka, ale dla ciekawych i otwartych na nowe brzmienie wrzucam moim zdaniem najlepszy kawałek. Enjoy!


poniedziałek, 19 marca 2012

Powrót, zmiany i kwiecień w tle

Już za dwa dni moja ulubiona pora roku osiągnie status kalendarzowej sasasa :D Co oznacza dla mnie tylko jedno, że będzie już tylko lepiej. Pora na zmiany, na otwarcie swojego umysłu na nowe i nieznane. Może i to oklepane, że wiosna to najlepszy na to czas itd., ale czy tak nie jest faktycznie, po nudnej, śpiącej zimie? To co dzieje się teraz na blogu (bum kolorów i trochę innych zmian) odzwierciedla to co dzieje się w mojej głowie, czyli pozytywny szał, wir planowania, przekopywania i porządkowania też. Po kolei jednak. Już za tydzień jesteśmy zaproszeni na pierwszego, otwierającego sezon 2012 grilla :D Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze i będziemy mogli cieszyć się ciepłym wieczorem, w jak zwykle,  dobrym towarzystwie:) Następnego dnia ruszamy tyłki i wybieramy się na koncert, co by się troszkę odchamić i nasłuchać, mam nadzieję dobrych dźwięków. 1 kwietnia- kierunek Kraków i dom, co też zapowiada się interesująco, choć oprócz spotkań z rodziną i ze znajomymi, co jest najlepszym punktem tego wyjazdu, czeka mnie jeszcze mniej przyjemna rzecz- deeeeennnnntyyyystaaaa. Wracam sobie spokojnie, przepakowywuję walizkę i.... Paryż;) Tak, tak robimy sobie wypad na przedłużony weekend. Radość jest już i rośnie z dnia na dzień :D 
Dobra, dobra już nie gadam, nie latam. Pastele wszędzie i u wszystkich. Ja chociaż lubię (najbardziej beżowo/pudrowe szpilki, które w końcu kupię) to nie szaleję na punkcie wymiany całej szafy, choć i tak czekają mnie generalne porządki. No, ale tak się złożyło, że kupując skarpetki w Primarku w oko wpadł mi zestaw lakierów. 
Te róże mnie nie biorą, ale kto wie, może coś mi stuknie i zagoszczą one na moich paznokciach. Ale ta mięta i błękit jak dla mnie na tak. Cena nie duża jak widać na załączonym obrazku i tylko dlatego skusiłam się na ten zestaw. Nie mam w zwyczaju kupować większej ilości lakierów niż góra 2 naraz. Ładnie wyglądają, ale ten zapach... To nie jest zapach lakieru, który nawet lubię (tak samo jak uwielbiam zapach świeżo pomalowanej ściany, takie tam zboczenia) tylko zapach dokładnie taki, jaki możemy poczuć wchodząc do sklepu z tanim obuwiem. Do tego długo schnie, a zapach utrzymuje się do całkowitego wyschnięcia i ciut dłużej. Trwałość całkiem, całkiem. Ale generalnie szału nie ma. 
Już niebawem mam nadzieję więcej postów, zdjęć i zmian. A tymczasem pędzę szukać inspiracji do zrobienia kartek :)
Z głupim uśmiechem bardziej w stronę słońca życzę wam również ciepłego i pokręconego dnia, a co:)

czwartek, 1 marca 2012

W kuchni rządzę ja:D

Zrobiłam sobie dzisiaj mały maraton w kuchni. Od rana do południa mieszałam, siekałam i piekłam.
Nikogo nie zdziwię i nie będę oryginalna jeśli wspomnę o tym, że wiosna i trza się za siebie wziąć. A więc się biorę:) Więcej zdrowego jedzenia, ruch bla bla bla itd.
Nie mogę już patrzeć na chleb tostowy. Z tego powodu postanowiłam upiec swój, a co:) Grzebałam w internecie i znalazłam kilka ciekawych. Przerobiłam odpowiednio do swoich potrzeb i oto przedstawiam wam


Razowy chleb drożdżowy z pestkami dyni
Na jeden bochenek potrzebujemy:

1 1/2 łyżeczki suchych drożdży
400 g mąki razowej
100 g mąki pszennej
0,5 litra letniej wody
2 łyżki płatków owsianych
2 łyżki otrębów
3 łyżeczki siemienia lnianego
3 łyżeczki sezamu
1.5 łyżeczki cukru
łyżka soli
100 g pestek dyni (więcej/mniej jak wolisz)

Do letniej wody wrzucamy cukier i drożdże, dobrze mieszamy, odstawiamy na 5 minut. Do miski wsypujemy ziarna, siemię lniane, sezam, płatki owsiane - zalać roztworem drożdżowym. Następnie dodajemy mąki i sól i wszystko dokładnie mieszamy. Odstawiamy na 25 minut aż urośnie (mój nie urósł zbytnio..). Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni i pieczemy około 50-60 minut.

Pierwszy raz bawiłam się z drożdżamy, więc się cieszę, że wyszedł i jest pyszny:D

No, ale że nie samym chlebem człowiek żyje to upiekłam jeszcze coś co umili mi chwile bez czekolady - tak, odstawiłam czekoladę (podjadam czasami tylko gorzką) i czymś muszę zapchać tą pustkę. A że Friday podała ostatnio na swoim blogu przepis na ciasteczka owsiane (owsianka ostatnio rządzi w moich zestawach śniadaniowych:)) to pozwoliłam sobie również zaznać tej przyjemności:D


Ciasteczka owsiane

suche składniki
1 1/2 szklanki płatków owsianych

1 1/2 szklanki otrębów
2 szklanki posiekanej mieszanki : żurawiny, suszonych moreli, orzeszków ziemnych, brazylijskich, pecan, laskowych, rodzynek i migdałów.
łyżeczka proszku do pieczenia

mokre składniki
szklanka soku jabłkowego

1/4 szklanki oliwy z oliwek
1 jajko

Mieszamy suche i mokre składniki najpierw osobno, a później łączymy wszystko ze sobą. Pieczemy 15 minut w 200 stopniach. Wyszło ponad 30 sztuk z czego się niezmiernie cieszę:D

A tak poza tym to wiosna idzie, cieszmy się i kochajmy:D