poniedziałek, 15 października 2012

Postaw na usta, postaw na kolor!

Tak jak już w poście o pielęgnacji wspominałam, w planach miałam pokazać Wam również moją skromną kolekcję pomadek i błyszczyków. Nigdy nie byłam mega fanką tego typu produktów do makijażu. Szminek unikałam jak ognia, a błyszczyk zawsze się jakiś plątał po kosmetyczce, wiadomo, czasem się przydawał. 

Tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Nie ma fuksji (przymierzam się do tego koloru), różu i fioletu. Za to czerwienie i różne odcienie pomarańczy i koralu jak najbardziej. 
Po krótce powiem co nie co o każdym z nich.

1) essence, 52 in the nude - ktoś jeszcze nie zna? Jak tylko zapanował szał na te pomadki, ja też musiałam mieć. Używam jej zdecydowanie rzadziej niż pomarańczowych odcieni. Zestawiam ją raczej z ciemniejszym makijażem oczu niż tym codziennym. Trwałością nie grzeszy, wchodzi w załamania, ale nie wysusza i równomiernie znika.

2) Collection 2000, CreamPuff, Powder Puff 2 - równie dobrze znana jak pomadka powyżej. Trzyma się dobrze, jednak żeby wygląda dobrze należy mieć bardzo dobzre wypielęgnowane usta. No i niestety trochę wysusza. Najczęściej stosuję ją jako bazę dla pomadki In the nude. Pachnie cudnie!

3) Vipera, 71 - mój zdecydowany ulubieniec. Używam jej bardzo często, świetnie czuję się w tym kolorze. Pomadka świetnie się nakłada, jest kremowa, nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza. Jedyny minus taki, że przy znikaniu zostawia nam obrysowane usta. Nie mierzę czasu jaki pomadka wytrzymuje na moich ustach, ale myślę, że spokojnie bez jedzenia i picia da radę na 3 godziny. Cena to około13-14 zł. Jak dla mnie produkt bardzo na tak.

4) benefit, Cha Cha Tint, Mango-Tinted, lip&cheek stain - był dodatkiem do gazety, mam go krótko i jest to mój pierwszy tint. Spodziewałam się, że na ustach będzie zostawiał tak żywy kolor jak na pędzelku, ale niestety przy zetknięciu z ustami dopasowywuje się do nich i jedynie delikatnie zmienia ich kolor na ciemniejszy. Użyłam jak narazie raz i uczucia mam mieszane, więc już nic więcej narazie nie mówię;)

5) Collection 2000, Volume Sensation, Peachy Keen 11 - totalny niewypał. Była to moja pierwsza szminka, która miała być piękna i pomarańczowa. Niestety jako laik pomyślałam sobie, że takie perłowe wykończenie będzie wyglądać dobrze. No cóż, niestety nie dla mnie ten błysk. Z racji tego właśnie, pomadki nie 'założyłam' ani razu, gdyż kompletnie nie czuję się w tym wykończeniu

6) MUA, Out There, Plumping Lip Gloss, Sienna - już kiedyś pokazywałam ten błyszczyk. Kolor jest cudny, taki jaki chciałam. Pigmentacja - marzenie jak na błyszczyk, w dodatku tak tani, bo tylko 2 funty. Zapach nizbyt przyjemny. Jest to błyszczyk, który ma nam nasze usta powiększyć, mhm, i też dlatego mrowi co niby oznacza, że nasze naczynia krwionośne się rozszerzają. No i tutaj pudło, bo z moimi naczynkami na dolnej wardze nie mogę sobie pozwolić na to żeby cos wpływało na ich rozszerzenie. Może to i lepiej, bo błyszczyk składa się głównie z parafiny, a to wysusza moje usta. Ale na wszystko znajdzie się sposób i nakładam go na lipbutter bądź kredkę z Gosha.

7) TopShop, Glaze, Laid Back - błyszczyk transparentny niestety, a bardzo chciałabym żeby dawał taki kolor na ustach. Dość przyjemny, lekko klejący, więc fruwające włosy odapadają. Daje ładny połysk i nie wysusza ani nie podkreśla suchych skórek.

8) Revlon, ColorBurst Lip Butter, Tutti Frutti - uwielbiam! Za kolor, za trwałość, za to, że równomiernie schodzi z ust i pielęgnuje. Polecam spróbowac każdej z was! ;)

9) GOSH, Jumbo Lip Gloss Pencil, 02 Flamenco Coral - ciekawy produkt, dobrze wygląda na ustach. Podkreśla jednak suche skórki, aplikacja taka sobie i zapach nie bardzo. ale generalnie produkt nie najgorszy.

10) MUA, Lipstick, Shade 13 - moja pierwsza czerwona pomadka. Kosztuje funta, ale cena tutaj nie dyktuje nam jakości. Szminka jest kremowa, dobrze się aplikuje, równomiernie znika i nie podkreśla suchych skórek. Jeśli więc chcecie poeksperymentować z czerwienią to serdecznie polecam. Moją muszę wymienić gdyś termin ważności to tylko 12 miesięcy i to chyba największy minus tego produktu.

11) Inglot, Funny, Orange 13 - produkt przyjemny, jesli ktoś lubi bezbarwne lipglossy to napewno będzie zadowolony z tego 'naszego' kosmetyku. Świetny zapach, oczywiście wybór jest duży, u mnie padło na pomarańczę i nie żałuję. Nie klei się na ustach i nie wysusza.

12) MUA, Lip Liner - Red Drama - świetna kredka, miękka, dobzre się tzryma na ustach, idealnie pasuje do pomadki wyżej (10) i taką też ma cenę. Jestem zadowolona i pewnie sięgnę po inne kolory.

Swatche w tej samej kolejności. Jak widac niektóre kolory są do siebie zbliżone, ale wiecie jak to jest, zawsze się czymś różnią ;)

To na tyle. Jak mówiłam - szału z ilością nie ma, ale to wynika też z tego, że pracując w domu nie robię sobie makijażu (nadrabiam za to wychodząc choćby po bułki :p) więc taka ilość spokojnie mi starcza. Aczkolwiek kilka nowych produktów już mam na oku więc pewnie coś jeszcze wpadnie:D

Wolicie pomarańcze czy róże? A może szalejecie z burgundem i fioletem?
Enjoy!

9 komentarzy:

  1. Na jesień pasuje jarzębinowy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Masełko z Revlonu - muszę je w końcu mieć! :) Na co dzień stawiam na róże i cieliste odcienie, ale nie ma reguły, bo i pomarańcze lubię :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masełko z Revlonu polecam gorąco! Cena może zniechęcić, ale gwarantuję, że nie pożałujesz;)

      Usuń
  3. jakie piekny, obszerny zbior. ja mam tylko wazeline koloryzujaca i jeden blyszczyk do tego gdzies znalazlabym carmex. nie lubie smarowac ust - sa za duze i pozniej sie lepia :D

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad! Jestem ciekawa Twojego zdania i opinii, nie czekaj więc i podziel się nią;)