Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 czerwca 2013

B.Pure Micellar Water

Jeszcze do niedawna byłam bardzo niezadowolona z faktu, że dorwanie dobrego i w rozsądnej cenie płynu micelarnego w UK graniczy z cudem i przy okazji bycia w Polsce zaopatrywałam się w mój ulubiony micel Bourjois. Ale w końcu stało się! Jest nawet wybór pomiędzy dwiema firmami L'Oréal i dziecka drogerii Superdrug, firmy B.. Wiecie już, że skuszona promocją sięgnęłam po B.Pure Micellar Water i dostałam jeszcze miniaturki innych kosmetyków w małej kosmetyczce. Miniatur jeszcze nie testowałam, ale płyn już niedługo sięgnie dna, więc trochę wam o nim opowiem.
Za buteleczką o pojemności 150 ml płacimy w regularnej cenie £4.99, często jednak są promocje, tak jak na przykład teraz i płyn kosztuje £3.32. Z opakowania dowiemy się, że płyn jest przeznaczony do wszystkich typów skóry nawet tej najwrażliwszej. Fakt faktem- nie uczula, nie podrażnia i nie wysusza. Nie zostawia też lepkiej warstwy, ale to nie ma dla mnie znaczenia, bo nie wyobrażam sobie nie umyć twarzy po demakijażu. 

Co jeszcze obiecuje nam producent? To, że produkt:
- oczyszcza - usuwa zanieczyszczenia i makijaż - jak najbardziej i robi to bardzo dobrze,
- jest na tyle delikatny, że można go stosować na delikatne okolice oczu - po takim tekście nawet bym nie pomyślała, że jak dostanie się do oka to biada wam! Piecze jak cholera i cieszyć można się tylko z tego, że ten efekt mija dość szybko. Podkreślam tylko, że moje oczy nie są wrażliwe i dotychczas nie podrażniał ich żaden inny płyn. Za to niżej, co zauważyłam dopiero później, mamy Safety Advice, żeby unikać kontaktu z oczami i kiedy dostanie się do nich produkt, to przemyć je wodą. Ostrzeżenie jest? Jest, więc nie można się przyczepić. Hmm... nie ukrywam jednak, że płyn micelarny ma mi służyć głównie do zmywania makijażu oka, więc kręcę nosem przy tym punkcie.
- tonizuje - przywraca równowagę pH, skóry zachowując jej elastyczność - no niech będzie, skóra napewno nie jest ściągnięta
- odświeża - zawiera ekstrakt z ogórka - w składzie jest, spodziewałabym się jakieś woni ogórka, a tu nic, co nie jest minusem, w ogóle sam zapach produktu nie przeszkadza, ale też nie powala.

Podsumowując produkt jest całkiem ok, z makijażem oka radzi sobie b.b.b.dobrze, gdyby jeszcze nie szczypał to mogłabym go polecić w 100%, ale jednak ostrzegam wrażliwookie  i w sumie nie tylko, że lepiej nie próbować domywać nim dokładnie eyelinera. No i polowałabym na promocje;)


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Eucerin w trosce o nawilżenie skóry


Nie od dziś wiadomo, że bardzo istotnym, jeśli nie najistotniejszym elementem codziennej pielęgnacji naszej skóry jest jej odpowiednie i regularne nawilżanie.  Kwestia nawilżania nie dotyczy jedynie, jakby się mogło wydawać osób, które zmagają się z problemami cery suchej i odwodnionej.  Właściciele cery tłustej czy mieszanej używający na co dzień kosmetyków silnie wysuszających czy złuszczających również powinni pamiętać o zaserwowaniu jej ‘szklanki wody’, co na pewno przyniesie ukojenie i wspomoże proces regeneracji naskórka po wcześniejszych, inwazyjnych zabiegach.
Aktualnie na rynku kosmetycznym roi się od wszelkiego typu specyfików, które mają pomóc nam utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia skóry naszej twarzy, szyi i dekoltu. Nie wszystkie jednak dają pożądane przez nas efekty. Wiele z nich w swoim składzie posiada parafinę, która charakteryzuje się właściwościami komedogennymi, co w rezultacie może zaowocować zapchanymi porami i wypryskami czego ,domyślam się, żadna z nas nie chce. Do wyboru kremu do twarzy podchodzę bardzo rygorystycznie, szerokim łukiem unikam kosmetyków zawierających w swoim składzie na wysokim miejscu właśnie parafinę oraz jej pochodne, a także zwracam uwagę na zawartość Alcoholu Denat., który może wysuszać i podrażniać skórę. Pożądanymi przeze mnie składnikami są natomiast oleje i masła naturalne oraz mocznik. Po przetestowaniu kilkudziesięciu kremów o działaniu nawilżającym trafiłam w końcu na produkt, który pozwolił mi zapomnieć o suchych, nieestetycznych skórkach na nosie i czole, które odznaczają się szczególnie przy każdej próbie nałożenia podkładu.

Eucerin to firma apteczna oferująca produkty do pielęgnacji różnych rodzajów skóry całego ciała. Kosmetyki produkowane są w Polsce. Po przeczytanie wielu pochlebnych opinii zdecydowałam się na Wygładzający krem z mocznikiem do twarzy 5% Urea (50ml). Lekka konsystencja kremu sprawia, że produkt szybko się wchłania, nie klei się, a skóra jest miękka i elastyczna. Świetnie spisuje się jako baza pod makijaż i po dłuższym stosowaniu można zauważyć znaczny wzrost nawilżenia skóry. Krem stosowałam również na noc co wpłynęło na jego wydajność, dlatego po około miesiącu sięgnęłam po kolejne opakowanie. Tym razem wybrałam jednak Wygładzający krem z mocznikiem 5% w słoiczku (75ml), który pomimo iż nie jest oznaczony jako krem do twarzy, był strzałem w dziesiątkę. Oprócz wspomnianego już mocznika krem zawiera w swoim składzie również Butyrospermum Parkii, czyli masło shea, które jest znane ze swoich nawilżających, natłuszczających i wygładzających właściwości. Konsystencja produktu jest bardziej treściwa niż poprzedniego kremu co wpływa na jego lepszą wydajność. Po aplikacji na twarz wchłania się szybko, skóra nie klei się, nie wygląda na tłustą, ale ma zdrowy blask, który docenią właścicielki suchej cery. Stanowi dobrą bazę pod makijaż, sprawdzi się również jako krem na noc. Działa łagodząco i przyśpiesza gojenie się zaczerwienień oraz pozostałości po pryszczach. Jest to zdecydowanie najlepszy krem, jakiego używałam i spełnia moje wszystkie oczekiwania.
Podsumowując, obydwa kremy są godne uwagi, a wybór zależy od rodzaju cery oraz oczekiwań względem kosmetyku. Osobiście posiadaczkom cery suchej i odwodnionej polecam wersję w słoiczku, natomiast do cery mieszanej i tłustej polecam wypróbować wersję w tubce.
Nie zapominajmy również o odpowiedniej ilości wypitej wody w ciągu dnia, bogatej w warzywa i owoce diecie oraz filtrach słonecznych. Nawilżona i odżywiona skóra starzeje się wolniej, a przecież o to nam wszystkim chodzi.


Ten jak i wiele innych ciekawych artykułów i blogów znajdziecie na www.female.pl/


Zapraszam;)

środa, 29 maja 2013

naked - intensywnie pielęgnująca odżywka do włosów

Z używaniem odżywek do włosów krucho u mnie. Zdarza się, że kupuję odżywkę i używam jej raz na jakiś czas (czyt. raz na miesiąc). Sytuacja zmieniła się kiedy zaczęłam używać odżywki z Garniera - olejek z awokado i masło karite, która sprawdziła się u mnie świetnie, polecam wszystkim i nie mogę się doczekać kiedy znów ją kupię. Moje włosy odżyły i nabrały ładnego blasku dzięki niej, no ale tak jak wszystko, odżywka musiała się kiedyś skończyć. Póki co nie mam do niej łatwego dostępu, więc chciałam znaleźć jakiś zamiennik, który będzie miał w miarę dobry skład i faktycznie będzie odżywiał włosy, a nie dawał tylko wizualnych efektów. Wzięłam w końcu odżywkę firmy, której wcześniej nie znałam, a której produkty na pierwszy rzut oka wyglądały bardzo ciekawie i zdecydowanie wyróżniały się na tle pozostałych marek. Firma oferuje nam szeroki wybór kosmetyków pielęgnacyjnych do całego ciała, a także linia kosmetyków dla dzieciaków, zainteresowanych odsyłam na ich stronę internetową www.nakedbodycare.co.uk.

Zdecydowałam się na odżywkę z oliwą i masłem shea do włosów zniszczonych. Moje nie są zniszczone, jedynie końcówki domagają się ostrych nożyczek, ale kierowałam się bardziej składem niż przeznaczeniem odżywki. Czego się spodziewałam? Oczywiście efektu jaki osiągnęłam przy odżywce z Garnier. Niestety odżywka nie sprostała moim wymaganiom. W sumie jest taka nijaka, więc nie będę jej specjalnie polecać. Po jej zastosowaniu włosy są miękkie i sprężyste, mam też wrażenie, że są bardziej nawilżone. Wygładzenie jest minimalne. Moje końcówki jednak w ogóle na nią nie reagowały. Aplikacja przyjemna, maska jest dość gęsta, nie spływa z włosów. I tutaj niestety też pojawia się minus opakowania - maska jest za gęsta na wyciskanie jej z tubki. Nie lubię się czepiać takich pierdół, ale jak ktoś zwraca uwagę na takie detale to proszę. 
Nie obciąża włosów, nie przetłuszczają się szybciej, więc to na pewno plus. Niezależnie czy nałożymy ją na 3 minuty czy 30, efekt jest taki sam. 
Zapach nie najgorszy, ale taki nijaki, zdecydowanie lepiej pachnie na włosach niż prosto z opakowania, a to w sumie dziwne. Wyczuwałam w niej kokos i masło shea - nie moje klimaty.




Jej regularna cena to £4.19, dostępna w Boots.
Podoba mi się jej skład i wierzę, że dostarczyła moim włosom dobre składniki, dlatego nie skreślam jej całkowicie. Może po prostu oczekiwałam nie wiadomo czego, jak to często bywa;)
Ostatecznie powiem, że maska jest ok, szału nie ma, ale jeśli ktoś kieruje się w bardziej naturalną pielęgnację, to polecam zapoznać się z asortymentem Naked.


Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda mi się coś zmalować. Padł mi pędzelek do żelowego eyelinera, polecacie jakiś szczególnie? ;)

środa, 15 maja 2013

cream of all CREAMS - body lotion wart najwyższej uwagi

Dwa miesiące temu w poście z nowościami pokazywałam wam balsam do ciała, który zakupiłam w Tesco po okazyjnej cenie nieco ponad £2. Skusił mnie skład, cena i pompka, pojemność niekoniecznie, bo z reguły jak coś ma więcej niż 250 ml to nudzi mi się i później męczę ten produkt. Tu jest jednak inaczej, bo nie jest on aż tak wydajny jakby się mogło wydawać i to jest jedyny minus (dla mnie plus;)). Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i co najważniejsze świetnie nawilża. Nawet jeżeli zapomnę po kąpieli się posmarować, to skóra nie jest napięta i jakby nadal trzyma nawilżenie spokojnie do kolejnego mycia. Zapach jest słodki, bardziej w stronę owocową (może nuta mango?), utrzymuje się dość długo na skórze, ale jest już wtedy delikatny i nienachalny. Niestety mój Mężczyzna nie mógł przez niego spać pierwszych kilka nocy, ale już się przyzwyczaił;)  Moim zdaniem masła z The Body Shop chowają sie przy tym produkcie! Cieszę się, że dałam mu szansę i mogę polecić wam dobry i tani kosmetyk;)
Opakowanie ewidentnie stylizowane na Soap&Glory;) Swoją drogą linia kosmetyków supermarketu Sainsbury's też jest zachowana w podobnym klimacie retro. 
Niestety obiecywany na opakowaniu aloes znajduje się dopiero za Parfum, tak samo mocznik, ale za to na drugim masło shea, a zaraz za nim olejek ze słodkich migdałów.
Moja butelka już dobija dna dlatego będąc w Tesco zatrzymałam się dłużej przy półce z tymi kosmetykami, bo znów są promocje. Lotion był już wykupiony, ale wzięłam masło do ciała, które pachnie identycznie i ma troszkę inny skład, ale równie dobry. Z tej firmy dostępne są nie tylko kosmetyki do ciała, ale również pielęgnacyjne do twarzy oraz kolorówka.

Gdzie uciekły te wiosenne, ciepłe dni, które rozpieszczały nas przez kilka dni na początku maja? Mam nadzieję, że u was słonecznie;)

poniedziałek, 13 maja 2013

Najgorszy krem do rąk ever - Bee Lovely to your hands

No niestety będzie marudzenie dzisiaj, ale obiecuję, że krótkie. Jakiś czas temu w czasopiśmie był dodatek w postaci kremu do rąk firmy Neal's Yard Remedies. Jeśli pamiętacie to robiłam już recenzję ich różanego kremu do twarzy. Kończył mi się akurat mój krem z Nivea (swoją drogą jeden z najlepszych) i skusiłam się na ten, głównie dlatego, że ma naturalne składniki bla bla bla. Regularna cena na stronie to £10 za 50 ml, czyli pełnowymiarowe opakowanie było dołączone do gazety, super.
Może w punktkach wymienię co mi nie odpowiada w tym produkcie, bo słowo 'wszystko' nie wyjaśnia moim uprzedzeń.
  • zapach - kwestia gustu, na mój jednak nie jest przyjemny - słodkawy, ale jakby hmm.... nie chciałabym obrazić nikogo, kojarzy mi się z szafą dziadków, taki nie pierwszej świeżości, który nie kojarzy się z pomarańczami
  • aplikacja - standardowa tubka, żadnych problemów, konsystencja w sam raz, ALE po wysmarowaniu rąk są one mega tłuste i błyszczą i tak przez dobre 5 minut! kiedy już się wchłonie, pozostawia skórę delikatnie błyszczącą, zapach cały czas się utrzymuje. Możecie powiedzieć, że jest silnie nawilżający dlatego trzeba dać mu czas na wchłonięcie, jeśli tak to czytajcie dalej
  • nawilżenie - porażka do kwadratu! Alcohol denat. mamy już na 9 miejscu, a składników jest 23, z czego gliceryna gdzieś na końcu. Używając tego kremu możemy się go naprawdę szybko pozbyć (i to jest jedyny plus!) ponieważ nawilżenie jest złudne- po umyciu rąk są one jeszcze bardziej przesuszone niż przed używaniem tego kremu. 
  • cena do jakości - gdybym wydała za niego £10 to chyba płakałabym rzewnymi łzami. Jest do kitu absolutnie i cieszę się, że już prawie go nie ma, tęsknić nie będę tym bardziej, że czeka na mnie lepszy z Cien za coś ponad funta. 
Jeśli się nad nim zastanawiacie to naprawdę odradzam, jest wiele lepszych kremów. Teraz sobie myślę, że już chyba nie skorzystam z gazetowej promocji jeśli będą dołączone kosmetyki tej firmy. No chyba, że coś mi polecicie;)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Noni Care - Eye Cream, szkoda że...

Dzisiaj na tapecie krem pod oczy ze świetnym, naturalnym składem, o dość intensywnym słodkawym zapachu i...słabym działaniu. 


Pojemność standardowa - 15 ml (swoją drogą to czy tylko ja uważam, że 15 ml to dużo jak na krem pod oczy? ale mnie się szybko coś nudzi, więc może w tym problem;)) Konsystencja delikatnego kremu, łatwa aplikacja, bez tarcia można rozprowadzić go w okolicach oczu. Zapach, tak jak juz wspomniałam, słodki i intensywny i szczerze nie spodziewałam się takiego. Trzeba się do niego przyzwyczaić. No i co najważniejsze: działanie. Tutaj mogę śmiało powiedzieć, że nie spełnił moich oczekiwań, a nawet zawiódł na pełnej linii. No, ale powiedzcie same, czego spodziewałybyście się po takim składzie? Ja spodziewałam się wszystkiego co najlepsze, a już napewno nawilżenia, którego brak, chociaż nie jest to zapewaniane przez producenta, więc można by wybaczyć, ale moje okolice oczu nigdy nie były tak suche (co widać podczas nakładania korektora i cieni do powiek) jak w okresie kiedy stosowałam ten krem. Co do regeneracji to szału nie ma.
Krem jest bardzo wydajny, używam go od połowy listopada codziennie rano i wieczorem, a on nie chce się skończyć i myślę, że jeszcze na miesiąc spokojnie by starczył, ale muszę sobie zrobić przerwę i używać czegoś co faktycznie działa. Dobrze się sprawdza pod makijaż, to fakt. Z tego co pamiętam to kosztował coś chyba ponad 10 zł, więc cena jest jak najbardziej ok w stosunku do wydajności. 
No szkoda... bardzo chciałam polubić ten krem i próbowałam zobaczyć jakieś rezultaty, ale tych brak, więc niestety.

piątek, 29 marca 2013

Czym zastąpić balsam do ust Tisane?

Dzisiaj przedstawiam godnego uwagi rywala balsamu do ust Tisane. Tak, sama w to nie mogłam uwierzyć, ale testy pokazały swoje. 
Zamiennika zaczęłam szukać kiedy moje zapasy najlepszego balsamu do ust ever zaczęły się niebezpiecznie kurczyć, a następny pobyt w Polsce nie zapowiadał się szybko. Mam w zanadrzu jeszcze kilka innych pomadek ochronnych, ale żadna nawet w najmniejszym stopniu nie równa się Tisane. No i będąc w Marks&Spencer z ciekawości chwyciłam za ich Lip Care i przejrzałam skład: 
Ricinus Communis Oil • Cera Alba Hydrogenated  Coco-Glycerides Vitis Vinifera Seed Oil Butyrospermum Parkii Candelilla Cera Lanolin • Helianthus Annuus Seed Oil Prunus Amygdalus Dulcis Oil • Aroma Propylparaben • Benzyl Alcohol Limonene Benzyl Salicylate Geraniol • Linalool Coumarin Citronellol 
Zachęcił mnie na tyle, że..nie wzięłam go. Poprostu nie chciałam kupować kolejnych mazideł przed wykończeniem tych, które mam, och co za rozsądek:p Niestety szybko pożałowałam, że go nie wzięłam i po jakimś czasie postanowił po niego wrócić. Znalazłam i od tego czasu się z nim nie rozstaję! Pobił nawet osławione jajeczko EOS, które moim zdaniem jest do kitu.
Nie będę opisywać Tisane, bo myślę, że duża część go zna i uwielbia. Czym się różnią? Oprócz składu, jak widać  różnią sie opakowaniem. W tym przypadku wielki plus dla Lip Care za to, że jest w sztyfcie (wiem, wiem Tisane też można dostać w sztyfcie, ale miałam go i nie równa się temu w słoiczku). Kolejna rzecz to zapach i smak. Zapach Tisane bardzo lubię, jest taki miodowy i przyjemny. Marks&Spencer niestety pod tym względem nas nie rozpieszcza i zapach jest nieprzyjemny, ba! Po pierwszym użyciu myślałam, że się rozpłaczę, bo jak coś o tak dobrym składzie może tak śmierdzieć? Ale moje Drogie nie ma się co poddawać, ponieważ po pewnym czasie zapach staje się znośny, a nawet zapominamy o nim gdy widzimy efekty jego działania;) 
Tisane poszedł w odstawkę na jakiś czas i nie narzekam, bo Lip Care spisuje się świetnie i nie pamiętam już co to suche usta. 
Cenowo też jest dobrze: Tisane około 10 zł w aptece, natomiast Lip Care w standardowej cenie kosztuje £1, a w promocji (która jest na nie bardzo często) można dostać 2 za £1,50.
Także jeśli tęsknicie za naszym kochanym Tisane to polecam spróbować mojego ulubieńca z Marks&Spencer, może też się polubicie;)


środa, 13 marca 2013

Niestety nie, dziękuję - Rehydrating Rose DAILY MOISTURE

Krem, o którym dzisiaj mowa był dodatkiem do jakiegoś czasopisma już około rok temu w UK. Dlaczego dopiero teraz o nim piszę? Bo nie wiedziałam do samego końca co o nim mysleć... Skład ma rewelacyjny(oprócz tego Alcohol denat.) co zobaczycie na zdjęciu niżej. Niestety nawilżenie dawał średnie (jestem raczej wymagająca, bo moja skóra szybko się przesusza) i coś, co mnie do niego absolutnie zraziło to fakt, że po nałożeniu na twarz zostawiał lepką warstwę i ściągał delikatnie skórę. Po około 10 minutach nieprzyjemny efekt znikał i skóra była delikatnie zmatowiona. Jego konsystencja jest bardzo rzadka, jest to bardziej mleczko czu emulsja niż krem. Krem generalnie przeznaczony jest do skóry normalnej. Zapach.. Pamietam, że gdy kupiłam czasopismo to zachwyciłam się zapachem opakowania, zanim jeszcze otwarłam tubkę- delikatnie wyczuwalna róża. Niestety sam krem ma zapach raczej łodygi i liści, nie należy do najprzyjemniejszych. Na szczęście nie utrzymywał się zbyt długo na twarzy. Nie jestem niestety w stanie powiedzieć jak sprawdzał się jako baza pod podkład, bo nawet nie chciałam go używać w ten sposób. Skóra po jego stosowaniu wcale nie wyglądała lepiej, a wręcz przeciwnie za każdym razem miałam wrażenie, że krem zapycha (może to złudzenie spowodowane ta lepką warstwą?). Część kremu zużyłam na stopy, gruba warstwa na noc dawała dobre nawilżenie, ale nic spektakularnego.
Pełnowartościowy produkt to 100ml, a jego cena wynosi £23.75. 
Kosmetyki marki Neal's Yard Remedis są dostępne w sieci sklepów Waitrose oraz na ich stronie internetowej www.nealsyardremedies.com
Aktualnie cieszę się, że krem się skończył, jednak nie przekreslam tej marki i może skuszę się na coś z ich oferty, jednak napewno nie będzie to krem do twarzy;)
♥♥♥ 
This product was attached to one of the British magazines about a year ago. Why am I writting about this after such a long time? Because I didn't know what to think.. As you can see on the picture above ingredients are amazing (except Alcohol denat. but is nearer the end than top of the list, so it's still not as bad as could be) so I was quite sure that I will love this cream. I was soo wrong. First of all the consistency is more like lotion and makes on your face sticky coating which I really hate because I feel like my pores are 'blocked'.  This feeling is gone after 10 minutes and skin is a little more matte. The hydrating is quite poor and I know it is for normal skin but even that I was expecting a higher hydrating. The smell was nice, rosy only when the product was new and closed. When I opened it I felt the smell of rose stalk and leaves. Summarizing I've used this product for my feet and hydrating was ok, but nothing special.
Neal's Yard Remedis cosmetics are available on Waitrose stores and website: www.nealsyardremedies.com
You can buy presented product in 100ml bottle for £23.75.
I'm actually happy that I've finished this sample but it doesn't mean that I will never try another that brand product;)
Enjoy your day!

wtorek, 11 grudnia 2012

Weź zimę w swoje ręce!

Śnieg, mróz i wiatr - brzmi znajomo? Na samą myśl o wyjściu w taką pogodę na zewnątrz pewnie nie jednej z nas mózg zamarza. I choć ja jeszcze nie mogę narzekać na taką aurę to moja skóra od kilku dni zaczęła odczuwać zimniejsze porywy pogodowe. Krem do rąk, który stał nieużywany przez całe lato i jesień, w ciągu ostatnich kilku dni znacząco stracił na wadze;)

Wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć dlatego krem do rąk (złagodzi podrażnienia, nawilży i natłuści skórę) oraz RĘKAWICZKI (nie pozwolą, aby nasze dłonie przemarzły, a skóra nieprzyjemnie się napięła) powinny być nieodzownym elementem każdego wyjścia. 
W tym roku skóra moich dłoni jest wyjatkowo sucha. Ważnym elementem w kompletnej ich pielęgnacji jest oczywiście peeling, który pomoże nam uporać się z suchymi skórkami. Do tego celu używam peelingu kawowego, który jest niezastąpiony.

Mój zimowy zestaw. Peeling kawowy: zmielona kawa + 1 łyżeczka cynamonu + kremowy żel pod prysznic + olejek ze słodkich migdałów (oczywiście może być jaki lubicie). 

Krem z Alterry GRANAT I ALOES jest naturalny, posiada m.in. masło shea, ekstrakty z aloesu, granatu, ginkgo oraz witaminy E i C. Jest produktem wegańskim, przeznaczonym do skóry bardzo suchej  i jest dostępny w Rossmanie. Dobrze nawilża skórę i pozostawia ją gładką, należy jednak uważać z jego ilością przy aplikacji - kropla wielkości groszku w zupełności wystarczy i taka ilość bardzo dobrze i szybko się wchłania. Jego zapach jest słodki i dość oryginalny i intensywny jak na krem do rąk. Gorąco polecam!

Jego następcą jest krem z NIVEA PURE&NATURAL, który pozytywnie zaskoczył mnie brakiem parafiny w składzie. Jest za to olejek arganowy. Narazie tylko z ciekawości użyłam go 2 razy i wrażenia dobre i mam nadzieję, że tak pozostanie.
W walce z bardzo suchą skórą pomogą kremy zawierające mocznik, który zmiękczy i nawilży nasz naskórek.

Warto do pielęgnacji włączyć również ulubione oleje, które pomogą w szybki sposób zregenerować dłonie. 
Dbajmy o nie, w końcu są naszą wizytówką;)

Jakie są wasze ulubione sposoby na piękne dłonie? Są kremy, które szczególnie polecacie na okres zimowy?




czwartek, 29 listopada 2012

Nowości!

Mija już prawie tydzień odkąd wróciłam z naszego pięknego kraju. Oczywiście nie obyło się bez zakupów. Przyznaję, że kiedy miałam dostęp do naszych, polskich kosmetyków, to nie doceniałam ich dostatecznie co odbija się teraz, kiedy nie mogę wyskoczyć sobie do sklepu i wybrać tego czego bym chciała w danej chwili. Kobiecie nie dogodzisz;)
Dzisiaj powiem o dwóch produktach, które absolutnie polecam i które ratują moją skórę przed suchymi skórkami. A propos! Dzisiaj miałam sen, że skóra z mojej twarzy złazi płatami, z całym makijażem wręcz, a ja jestem w drodze na ważne spotkanie, pięknie ubrana i uczesana! Nie obudziłam się z krzykiem, bo zaschło mi w gardle, ale nie wyobrażacie sobie jak szybko chciałam się obudzić.:P 
Do sedna. W dzień wyjazdu moja skóra pokazała mi co potrafi, a co! Chcesz ładnie wyglądać, tak? Taa zapomnij, wyschnę sobie na wiór, a Ty się piękna martw! Jestem przekonana, że mój naskórek tak sobie tego dnia mówił. 
Po wyjściu z samolotu odrazu wskoczyłąm do Rossmana, bo nie zabrałam z sobą żadnego peelingu ani nic co pomogło by w tej sytuacji. Czasu było niewiele, więc czym prędzej do działu z saszetkami i mam! Perfecta Peeling drobnoziarnisty.
Wzięłam jedną na wypróbowanie.

Wcześniej miałam przyjemność, a może raczej nieprzyjemność używać peelingu enzymatycznego z tej firmy, który moim zdaniem nie robił kompletnie nic. Ten jest za to całkowitym przeciwieństwem: dobrze oczyszcza a przy tym jest delikatny, radzi sobie z suchymi skórkami już po pierwszym użyciu, skóra nie jest ściągnięta, a do tego pachnie świetnie! Wydajność też OK - około 4-5 zabiegów w moim przypadku. Chciałabym ten produkt w większym opakowaniu. Czy ktoś z DAX Cosmetics mnie SŁYSZY?! :D
Cena za sztukę to 1,79 w Rossmanie.

Kolejny produkt to krem do twarzy z Eveline, czego nie widać niestety na zdjęciu. Jest to nowość, cała seria bioHYALURON 4D, mój jest do cery naczynkowej, Nawilżająco-kojący na dzień i na noc, SPF 8. Z SPF tutaj szaleństwa nie ma, nie jest to również typowy krem ochronny na tę porę roku. Najważniejsze to to, że nawilża. No i jest praktyczny, bo i na noc i na dzień. Jest lekki, szybko się wchłania, podkład mineralny trzyma się na nim świetnie. Po chwili od całkowitego wchłonięcia można odczuć delikatne napięcie, które jest charakterystyczne przy stosowaniu żelu hialuronowego, ale znika ono tak szybko jak się pojawia;) Pachnie delikatnie i za to też plus (ciągle mam odruch marszczenia nosa, kiedy przypomnę sobie mdły zapach kremu Olay, o którym pisałam na samym początku prowadzenia bloga, bleh).
Niestety nie powiem wam dużo na temat składu, ponieważ opakowanie wyrzuciłam jeszcze będąc w domu. Jednak polecam gorąco przyjrzeć się tej serii. Cena to około 17-18 zł.

I jak tu nie tęsknić za naszymi produktami? Oczywiście mogę sobie kupić Clarins czy Chanel, wystarczy tylko iść do centrum handlowego. Tylko czy ja napewno chcę wydawać fortunę na 50 ml specyfiku, który i tak nie rozwiąże raz na zawsze problemu, a też nie wiadomo czy w ogóle coś zdziała skoro wiem, że mam również do wyboru dobre i tanie? No, chyba odpowiedź widać;)

Pokusiłam się też o dwie kolejne pomadki, ktoś ciekawy na co postawiłam tym razem?:)

Pozdrawiam ciepło!
Iv

EDIT: Zwracam honor firmie Perfecta - właśnie się dowiedziałam, że i owszem peelingi są produkowane  w większych (60ml) opakowaniach. Jest radość! :P ;)