wtorek, 13 listopada 2012

Firmoo - zachwytów nie będzie

Skuszona recenzajmi na wielu blogach postanowiłam sama zainteresować się ofertą sklepu Firmoo. Zanim jednak przemyślałam dokładnie sprawę, okulary były już zamówione. Skorzystałam  z oferty nowego klienta, czyli oprawki za free, płacimy za przesyłkę i w moim przypadku za szkła. Dopiero później dowiedziałam się, że można wypełnić jakiś formularz, że jest się blogerką i wtedy wszystko za darmo. Cóż, nauczka, żeby nie jarać się tak bardzo i nie zamawiać 'już teraz'.
Niecierpliwa jestem, to też nie mogłam się doczekać przesyłki, która szła coś około tygodnia. Listonosz dzwoni, tak, już są, już ściągam soczewki i wkładam na nos i... what the hell is that?! Ściągam, oglądam dokładnie i szlag mnie trafia. Dałam się nabrać, że niby tanie i dobre. Pukam się w czoło, zakładam jeszcze raz i próbuję patrzeć przez nie 5 minut. I nagle świat wiruje i coś jakby nie dobrze mi się robi. Cholera. Zakładam soczewki. A później już tylko przeklinam, raz głośno raz pod nosem i piszę grzeczne maile, czy można by jakoś załatwić tę sprawę i je wymienić/oddać/whatever, żeby tylko nie musiały zabierać mi miejsca w szafie.
Moje drogie! Zacznę od tego czym tak wszyscy się jarają, czyli JAKOŚĆ. Ach, mimo, że chińskie to takie dobre, nie spodziewałabym się blablabla. Gdzie ta jakość? Moje oprawki są matowe, takie wybrałam i były jednymi z tańszych oprawek. Nie kierowałam się ceną a wyglądem, wymiarami i tym czy będą do mnie pasować. Plastik TRAGICZNY. W palcach możnaby złamać. Nawet nie próbowałam zagiąć zauszników, bo liczyłam jednak na zwrot. Porysowane są. Niby nieznacznie, ale jednak. W gwoli ścisłości, od dwóch lat posiadam i używam oprawek za 30 POLSKICH ZŁOTYCH z 'szafy dla dziadków' i są wykonane 10000000 razy lepiej niż te, które otrzymałam.

Co do szkieł, to tak jak wyżej, niedobrze mi jak przez nie patrzę, a wszystko z recepty podane i soczewki tej samej mocy już pół roku noszę.
No więc piszę, czy by się jakoś nie dało ich oddać. Każą przesłać skan recepty i obiecują, że coś z tym zrobią, no to się cieszę. Po czym piszą, że NO WAY, oni wszystko zrobili dobrze i mam sobie iść do okulisty sprawdzić, czy są dobre. Nie, nie, ja nie mam takiej możliwości, poza tym nie zamierzam dopłacać do nieudanego interesu, żeby mi powiedzieli później, że i tak nie ma szans. Poza tym jest takie coś jak prawo konsumenta, które jest ponad tym co sobie sprzedawca napisze na swojej stronie, które mówi, że MAM PRAWO oddać dany produkt, bez podawania przyczyny w określonym czasie.
W momencie mojej największej wściekłości napisałam, że napewno wspomnę o nich na swoim blogu (tak, wiem chwyt trochę niebardzo) i wtedy zaczęły się miłe słowa, oferty wymiany, jakieś promocje. I wiecie co? Mam to głęboko w poważaniu.
Takim jeszcze moim uszczyplistwem (a może jednak nie?) jest doczepienie się do języka i formy jaką posługiwał się ktoś, kto mnie 'obsługiwał'. Nie, ja nie żądam żeby ktoś się do mnie zwracał per Najjaśniejsza, ale szacunku jako klient wymagam, skoro sama z szacunkiem piszę do sprzedawcy czy też klientów. A tutaj - forma grzecznościowa jak do kumpla, mnóstwo podstawowych błędów - pisanie z małej litery, literówki. Angielski nie jest moim pierwszym językiem, ale staram się nie kaleczyć tego języka i ZAWSZE sprawdzam co napisałam przed wysłaniem. Poza tym wychodzę z założenia, że szanujące się firmy przestrzegają takich zasad i po tym właśnie m.in. można je odróżnić od firm, które są nastawione tylko i wyłącznie na zysk i reklamę, a nie koniecznie na klienta.

Taka i moja historia, a że każda historyjka morał posiadać powinna to i proszę: MADE IN CHINA IS MADE IN CHINA. Never ever again.

7 komentarzy:

  1. Wiesz co, ja faktycznie dostałam okulary od firmo. Ale jestem z nich autentycznie zadowolona, o czym świadczy fakt, że noszę je wciąż po wystawieniu opinii. A mam jeszcze jedną parę nowych okularów robionych stacjonarnie (ale oprawki kupiłam przez internet, bo wyszły mnie taniej niż te same w salonie). Wybrałam jedne z droższych oprawek firmoo i są dobrej jakości, spadły nie raz i nic się z nimi nie stało. A same szkła też są dobrej jakości. Nosząc je czuję duży komfort widzenia. Wydaje mi się, że musieli coś pochrzanić z Twoją receptą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo możliwe, że coś nie wyszło, ale już nie mam ochoty sprawdzac kolejnych par. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tych okularów, no ale nie za wszelką cenę, w końcu to nie T-shirt.
    Dobrze, że Tobie się sprawdzają, przynajmniej zaoszczędziłas co nieco;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bym zaoszczędziła, gdym chwilę wcześniej nie wydała na nowe okulary ;) Ale mam dobre porównanie, bo obie pary są robione z tej samej recepty.

    OdpowiedzUsuń
  4. tyle osob je chwali wiec po prostu trafil Ci sie jskis wadliwy model ...
    nie rozumiem dlaczego po prostu ich nie wymienisz skoro Ci taka propozycje zlozyli .. a ze firma na poczatku sprawdzala czy dobrze je wykonala i proponowala zebys je sprawdzila jeszcze u okulisty .. mnie to nie dziwi w koncu nie nalezy wierzyc we wszystko co ktos im w mailu napisze(kazda firma ma konkurencje:) - zwyczajnie chcieli potwierdzenia Twoich slow przez fachowca:))) a i tak mimo ze nie doslalas im takiego potwierdzenia zaproponowali wymiane .... to co jeszcze mieli zrobic????
    sposob zwracania sie to taki PR firmy:) nie ma sie o co obrazac ze zwracaja sie po przyjacielsku....'''per Ty'' - zobacz sobie jak zachowuje sie np: firma Lush .... kontakt bezposredni:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz i poświęcony czas;)Trochę wyjaśnienia:) Przed zakupem nie masz możliwośći zobaczenia produktu, logiczne jeśli kupuje się przez Internet, co oznacza, że jesli kupujesz coś i wiesz, że sklep/sprzedawca cieszy się dobrą opinią to oczekujesz raczej produktu dobrej jakości. Dlatego argument, że trafił mi się wadliwy model nie za bardzo do mnie trafia. Oczywiście zarysowania czy inne wady mogą się zdarzyć zawsze, ale jakość plastiku, która znacząco róźni się od innych modelów nie jest ok.
      Po drugie, firma nie zaproponowała mi wymiany, ale PONOWNY zakup okularów. Zniżki weszły w grę dopiero gdy wspomniałam o blogu, co zresztą jest w tekście powyżej.
      Po trzecie, owszem rozumiem, że niektóre firmy zwracają się w bardziej luźny sposób do swoich klientów, szczególnie za granicą np. w Anglii jest to normalne i naturalne. Zwróciłam tutaj jednak uwagę również na treść i notoryczne błędy co również napisałam wyżej;)

      Usuń
  5. z moimi szkłami też było coś nie tak , niby pierwszy zachwyt "och i ach" a jak zaczęłam w nich chodzić to coś jednak nie tak , może dlatego że mam astygmatyzm a oni mi wstawili zwykłe soczewki na krótkowzroczność bo bo takie są o wiele tańsze , co do jakości to też nie powala , chyba najsłabsze oprawy jakie miałam , ale niech świat blogowy się nimi nadal zachwyca bo to co darmowe wzbudza zachwyt w myśl zasady *darowanemu koniowi* ,
    co do meili to masz rację , ja nie znam tak dobrze angielskiego ale dało się wyczuć że są pisane w dosyć lajtowy sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to głupio zabrzmi, ale cieszę się, że ktoś ma podobne zdanie. Szkoda tylko, że zmarnowałyśmy czas i pieniądze;) Pozdrawiam;)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad! Jestem ciekawa Twojego zdania i opinii, nie czekaj więc i podziel się nią;)